Cz.1
Z samego rana Krajewskiego czekały ,,niespodzianki'' oczywiście w negatywnym tego słowa znaczeniu. Wstał o 6:45 a dyżur zaczynał o 7:00. Ogarnął się szybko i pobiegł do szpitala gdzie czekał na niego Falkowicz. Od razu przydzielił mu same grypy i wyrostki a coś ,,lepszego'' (Jak dla chirurga) dostała Consalida.
- Wiki. Możesz mi to wyjaśnić? - Podszedł do niej i pokazał jej kartę pacjenta.
- No pewnie. To jest wyrostek.
- Nie o to chodzi. - Powiedział.
- Nie wiesz jak się operuje? - Zapytała z wrednym uśmiechem.
- Możesz wyjaśnić co łączy cie z Falkowiczem?! - Powiedział niezdwajający sobie sprawy że Falkowicz stoi za drzwiami.
- Zawód. - Powiedziała z chytrym uśmiechem.
- Tylko?
- Nie powinieneś się tak interesować bo gdyby nie to że cię szanuję, mam nadzieję że wzajemnością, to byś nawet wyrostka nie dostał. Pani doktor. - Mrugnął.
- Oczywiście. - Powiedziała i ruszyła za profesorem. - Jest tu jeden dzień i mam już go dosyć.
- Proszę się tak od razu nie zniechęcać... Zator kreski?
- Z wielką chęcią... - Uśmiechnęła się.
- Dzięki za wspaniałą operację.
- Proszę. - Uśmiechnęła się serdecznie.- A teraz przepraszam Blanka powinna już być.
- Ależ oczywiście. - Objął kobietę i pocałował a do pokoju wpadł Adam.
- Widzę że przeszkadzam.
- Nie, ja już wychodzę. Do widzenia. - Powiedziała pewna siebie.
- Mama !
- A co ty tu robisz ?!
- A ile miałam na ciebie czekać ???
- Dobrze, chodź. - Powiedziała i ruszyła do przodu z dziewczyną ubraną na czarno, w czarnych szpilkach i niebieskich włosach.
-To będziesz ojczymem ?
- Zamknij się! - Syknął Falkowicz i odszedł.
- I tak będzie moja!!!
- Zdziwił byś się. Ona już jest moja a twój jeden błąd i cie nie ma.
- Nie groź mi. nie opłaca ci się profesorku.
- Ty mnie jeszcze nie znasz. - Powiedział i wyszedł.
***************************************************
- Michał... Czy możesz mi to wytłumaczyć dlaczego od kąt zerwaliśmy mam same wyrostki?!
- Bo jesteś słabym chirurgiem !
- To w czym niby jestem dobra?!
- W łóżku. - Zaśmiał się.
- Dzięki, ale ja chce być chirurgiem !!!
- Tak... Zejdź mi z oczu.
- Kocham cie ! Zabije się!!! Potnę się!!!
- Nie będę cie szył!!!
- A może ty kogoś masz?! Dawno?!
- A dawno... Kiedy cię poznałem?
- Hm.... w czerwcu.
- Od czerwca.
- O uroczy jesteś... - Zarumieniła się.
- Nie ciebie. Olgę...
- Olgę?!
- Tak. Piękna, wysoka, wysportowana, pani chirurg.
- Nienawidzę cie. - Rozpłakała się.
- A ja cie kocham !
- Naprawdę?!
- Żartowałem ! - Zaśmiał się a Rudnicka wyszła z gabinetu.
- Uuu... Ostro. - Do gabinetu wszedł Krajewski.
- Puka się!
- Nie puka się jeśli jest to nie czynny gabinet zabiegowy.
- Eh,.. - Jęknął wyszedł.
-Adam ! Brałeś mój szampon !
- Ja ? No coś ty...
- Adam właśnie wyszedłeś z łazienki i pachnie tam moim szamponem i ty też nim pachniesz.
- Ojejku... Odkupię ci... - Podszedł do kobiety i pocałował ją.
- My się ledwie znamy... - Powiedziała próbując się oprzeć Krajewskiemu.
- Poznamy się lepiej...
- Adam. - Powiedziała odsunąć od siebie nachalnego mężczyznę.
- Ci...
No więc jest kolejna część, przepraszam że taka krótko i w takim odstępie czasowym ale nie miałam pomysłów.